czwartek, 4 lutego 2016

Zamiast wysiadywania... pączki ;)

Pączki przed
Wysiadywania dzień drugi. W sumie to, co w dniu pierwszym, czyli obracanie jajek, kilka akcji obronnych przeciwko małym urwisom, kontrola temperatury i wilgotności i tyle. Za to działo się sporo w najbliższym sąsiedztwie jajecznego gniazda. Robiło się kilka eksperymentów, jedne bardziej udane, inne... mniej...

Eksperyment nr 1: sok z rzepy i jabłek. Nieudany. Najlepiej jak najszybciej o nim zapomnieć. Już wiem, dlaczego lepiej rzepą myć włosy, zamiast ją pić.

Eksperyment nr 2: domowa mozarella. Wszystko byłby o.k., ale w trakcie pierwszego podgrzewania mleka umarł termometr żywnościowy i temperatura była określana organoleptycznie. Jednak organoleptyczne rozpoznanie temperatury dokładnie 31oC, 42oC i 85oC jest trudne. Efekt eksperymentu ocenimy jutro ;)

Eksperyment nr 3: na pocieszenie po pierwszej porażce został wyciśnięty sok skazany na sukces, czyli ananas + gruszka + mięta + truskawki. Polecam! Bez względu na proporcje zawsze będzie pyszny.

Pączki w trakcie 
Eksperyment nr 4: domowe pączki. Obowiązkowe, bo dzisiaj jest Tłusty Czwartek. Ten eksperyment to nie do końca eksperyment, bo przepis został wielokrotnie sprawdzony (Mistrz Łebkowski - polecam!), ale zastosowałam nową konfiturę z róży. Niestety kupną, bo pracowicie produkowana w lecie domowo-ogródkowa została zneutralizowana. Pierwszy słoiczek pożarł mój mąż dnia pierwszego po zrobieniu, a drugi zginął tragicznie rozbity przez tegoż samego winnego. Trzeciego słoika nie było, bo krzaczki róży były zbyt młode, żeby urodzić więcej kwiecia. Konfitura kupna zaspokoiła moje oczekiwania i pączki zostały pochłonięte niezwykle szybko i do zera. Jutro kolejne podejście, tym razem dla myślenickich zuszków. Ma być przynajmniej 30 ;)

Pączki po


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz