wtorek, 25 czerwca 2013

"Czary-mary"




Stawy biodrowe opisanej w tekście pacjentki.
Brzydkie, to mało powiedziane...
Praktycznie ich nie ma. 

Anegdota na dziś: 

Do Theriosa wchodzi klient uśmiechnięty od ucha do ucha. 
"Pamięta pani moją sunię? Tą, która chodzić nie mogła... Biega jak szalona, a to już minął prawie rok! 
Chciałbym taką samą terapię dla mojej babci, z którą lekarze ludzcy nie mogą sobie poradzić..." 

Sunia jest ogromną, 60-kilogramową bernardynką. W 2012 roku, w wieku 10 lat, trafiła do nas z ropomaciczem. Było źle, tym bardziej, że rozwinęła się ostra niewydolność nerek. Jakoś się pozbierała. Potem pojawiła się kulawizna. Zdjęcie rtg wykazało zaawansowaną dysplazję. Cudem było to, że sunia w ogóle chodziła. Niestety, ze względu na problemy z nerkami nie można było podać standardowych leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Mój małżonek (Jacek Ingarden) zastosował "czary-mary" i sunia się poprawiła (bo o naprawieniu nie mogło być mowy...). Przez prawie rok nie wiedzieliśmy, co się z nią dzieje. Teraz już wiemy :) 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Bzyczące co-nieco...

Lubię miód i lubię pszczoły, ale jakoś niekoniecznie w najbliższym sąsiedztwie. Za to pszczoły lubią mnie. Pokazały to szczególnie kilka dni temu, kiedy pojawiły się w postaci byczącej chmury nad naszym ogrodem. Pojawiły się i... zostały w postaci rogatej kuli zawieszonej na drzewie. Sąsiadka, autorytet w dziedzinie pszczelarstwa, do której zadzwoniłam po ratunek, stwierdziła: „pszczoły są jak dzieci...”. Hmmm... cokolwiek to znaczy, bo dzieci są różne i nieprzewidywalne, szczególnie te dojrzewające...


Poszukiwania właściciela roju spełzły na niczym. Pomyślałam, że biedne te pszczoły, których nikt nie chce. Źle im na naszej sośnie nie było, ale w końcu ile mogą tak wisieć? Na szczęście znalazł się litościwy pszczelarz, który przyjechał z ulem pod pachą i zabrał rój do swojej pasieki. Widowisko było przednie. Pszczelarz siedział na drzewie z ulem na rękach, pszczoły łaziły po nim, on od czasu do czasu potrząsał pszczelą rodziną. Kibicował mu niezły tłumek pszczelich ignorantów w postaci naszej całej rodziny i grupy sąsiadów. Pszczoły pojechały do nowego domu, a nam trochę brakuje bzyczenia na sośnie... Teraz czekamy z niecierpliwością na miód od „naszych” pszczół ;)




sobota, 8 czerwca 2013

Czy kastracja królic jest bezpieczna? Dlaczego kastrujemy samice królików?

Królice kastrujemy zdecydowanie rzadziej niż suczki i kotki. Dlaczego? 
A z drugiej strony czy operacyjne usunięcie gonad u tego gatunku ma jakieś zalety? U samców usunięcie jąder bywa koniecznością, szczególnie z powodu ich agresywnego zachowania. A jak to jest z samicami? 

Dr Jacek Ingarden operuje królicę,
dr Krysia Skiersinis monitoruje znieczulenie
Otóż kastracja chirurgiczna zapobiega chorobom narządu rodnego takim jak nowotwory, czy zapalenia macicy, a także pozytywnie wpływa na psychikę. Królice są spokojniejsze, mniej agresywne i bardziej przywiązane do właściciela. Lepiej dogadują się ze swoimi króliczymi towarzyszami i łatwiej uczą się czystości. Kastracja jest najskuteczniejszą metodą antykoncepcyjną, co jest ważne szczególnie dlatego, że u samic królika owulacja jest prowokowana kopulacją i trudno ustalić okresy, kiedy królik jest płodny, a kiedy niepłodny. 

Jednak nie zawsze zabieg przebiega tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Bywa, że tradycyjnego, domięśniowego znieczulenia króliki nie przeżywają. Rozwiązaniem jest znieczulenie wziewne, które rutynowo jest w THERIOSie stosowane u królików. Króliki krótko śpią i szybko się budzą, w zasadzie od razu po odłączeniu od izofluranu. 
Podwójna macica u samicy królika:
dwie macice uchodzą do jednej pochwy. 

Ostatnio trafiły do nas dwie urocze królice na zabieg chirurgicznej kastracji. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Indukcja, maska, zabieg, wybudzenie. Ledwo zdążyłam zrobić zdjęcia :) Ale udało się i możecie teraz zobaczyć, że specyficzna podwójna macica (uterus duplex), będąca rozwojowo gdzieś pomiędzy kangurem i psem, to nie wymysł szalonych naukowców ;) 


Więcej informacji o samym zabiegu znajdziecie na naszej stronie internetowej PW THERIOS>>>



poniedziałek, 3 czerwca 2013

Powstał blog Boogaskowy :)

Zapraszam na blog mojego Boogiego.
Będzie sporo aktualności, będą też teksty "okiem pudla", które powstały na potrzeby dziecięcego Klubu Pudli Królewskich, a teraz leżą bezczynnie na twardym dysku mojego komputera.

Miłej lektury :)



Aby wejść do bloga kliknij TUTAJ>>

Mój Boogie Championem Polski :)

Właściwie to już od ponad pół roku, ale tak sobie właśnie o tym przypomniałam ;-)
Pełne imię to: Boogie Omne Trinum Perfectum, hodowca Anna Kułyk. Ania jest też autorką załączonego zdjęcia Boogiego oraz jego fryzury.

Jest reproduktorem. Też od dawna :) Oczywiście jest najwspanialszy, najpiękniejszy i cały naj... Również w oczach sędziów :)
Jak ktoś będzie chciał go poznać, to najbliższą wystawę mamy zaplanowaną na 30 czerwca w Bielsku-Białej. Wkrótce w internetowym eterze pojawi się Boogaskowy blog, o czym nie omieszkam się poinformować wielbicieli mojego pudliszona :)