środa, 3 lutego 2016

Wysiadywania dzień 1

24 godziny minęły. Nadszedł czas nasadzania. Kurczęta nie będą miały szczęścia posiadać prawdziwej piórzastej mamy, tylko mamę zastępczą: plastikową. Przez najbliższe 3 tygodnie będą sobie mieszkać w swoich jajkach w wentylowanym, grzanym i nawilżanym plastikowym pudle. Wentylator śpiewać im będzie kołysanki, a ja... pewnie będę ratować im kilka razy dziennie życie przed małymi opiekunami w postaci Błażeja i Mikołaja. Mąż weterynarz wprawdzie pogodził się z myślą, że rodzina nam się znowu powiększy (po milionie dżdżownic to w sumie niewielka liczba), ale wyraził obawę, że przy tak ruchliwych i hałaśliwych niańkach jak chłopaki Ingarden, kurczaki urodzą się zestresowane, a może nawet wściekłe. I trzeba koniecznie znaleźć jakieś wyjątkowo ciche i spokojne miejsce. I znaleźliśmy - za najbezpieczniejszy został uznany blat kuchenny... Przynajmniej na widoku, z możliwością stałej kontroli całego towarzystwa ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz