niedziela, 21 lutego 2016

Wysiadywania dzień 19 - końcowe odliczanie

Ostatnie dni pełne były mrożących krew w żyłach przygód. Pisklaki zamieszkujące w naszych jajach przeżyły dwie awarie prądu i związane z tym spadki temperatury i skoki wilgotności. Przeżyły, albo nie przeżyły... Na pewno przynajmniej jedno pisklę nie przeżyło. Owoskop powiedział, że maluch przestał się rozwijać. A pozostałe? Sprawdziłam tylko kilka jajek. W pozostałych nie było widać prawie nic, czyli duża szansa, że w środku siedziały już całkiem pokaźne ptaszyska. I to "prawie nic" wyraźnie się ruszało! Niesamowite wrażenie, jak się widzi kręcącą się wewnątrz jaja małą kurkę.

Utrzymanie temperatury w okolicy 38oC było prawdziwym wyzwaniem. Zawijanie inkubatora w koc na niewiele się zdało. Słoik z gorącą wodą mógł poparzyć jajka. Z kolei niższa temperatura wody nie była w stanie utrzymać minimalnych 32oC. Dlatego trzeba było zastosować wszystko, koce, dwa słoiki osłonięte kawałkiem materiału i regularną wymianę stygnącej wody na cieplejszą. A awaria prądu została usunięta po kilkunastu godzinach...

Testowanie odchowalnika ;) 
Cała rodzina z niecierpliwością czeka na wtorek, kiedy, według planu, wykluwać się będą nasze kurki. Jak wszystko dobrze pójdzie, to pochwalę się na blogu

filmikami :) Na razie w planie mam ostatnią kontrolę, która powinna pokazać trójkątne dzioby w komorze powietrznej, czyli pisklęta przygotowane do opuszczenia skorupki. Jajek od wczoraj nie obracamy, tak każą podręczniki.


Na stadko piskląt czeka już ich pierwszy domek: piękny, duży odchowalnik z promiennikiem ciepła. Jeszcze tylko poidełko, karmidełko, pasza dla bejbi-kurek i pierwsze jajka mogą pękać.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz