Maj to miesiąc kwiatów i... salamander. W jawornickim lesie jest ich zatrzęsienie. Wystarczy trochę deszczu, a już trzeba patrzeć pod nogi, żeby jakiejś nie rozdeptać. Co roku wybieramy się na spotkanie z jaszczurami ognistymi. W 2013 roku też poświęciłam im trochę uwagi na
blogu. W tym roku też wybraliśmy się na spacer. Niestety, po spotkaniu pierwszej salamandry najmłodszy Ingarden zanurkował w leśnym strumyku i zmusił nas do powrotu do domu. Wynegocjowałam kilka minut na sesję fotograficzną i filmik z salamandrą w roli głównej...
Wygląd salamander i piękne wzory na ich grzbietach zawsze mnie zadziwiają. Są niepowtarzalne; każda salamandra jest jedyna w swoim rodzaju i ma swój prywatny wzór z żółtych plam. Ta obfotografowana może jakąś oryginalnością nie porażała, ale całkiem jest jej do twarzy z tymi żółtymi plamkami :)
Więcej szczęścia miały nasze córki, które zrezygnowały z kąpieli w strumieniu i spotkały całkiem sporo tych oryginalnie ubarwionych płazów... Pewnie Karolina pochwali się sesją fotograficzną na swoim
blogu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz