Nie każdy pacjent z zapaleniem skóry
i uszu ma w Przychodni Weterynaryjnej THERIOS robione badania krwi i
serię badań obrazowych. Ale na pewno każdego "trudnego"
pacjenta traktujemy indywidualnie, pamiętając, że skóra i oczy są
odzwierciedleniem zdrowia organizmu. Dzisiaj miałam dwóch ciekawych
pacjentów, którzy w mistrzowski sposób oszukali swoich lekarzy. Na
szczęście oba psiaki zostały do nas przysłane na konsultację,
jako do specjalistów od spraw trudnych i nietypowych ;)
Pacjent nr 1: 3-letni owczarek
niemiecki mix. Urocza, chociaż bardzo szczekliwa dziewczyna.
Skierowana do PW THERIOS z powodu wybroczyn na skórze i podejrzenia
chłoniaka. Na skórze suni pojawiły się wybroczyny, doszło do
zapalenia mięśni skroniowych. Lekarz prowadzący zastosował
steryd, który doprowadził do wycofania się większości objawów,
ale ze względu na postępujący zanik mięśni zalecił konsultację.
Charakterystyczne zmiany we krwi skłoniły nas do wykonania testu
"trzustkowego", który wykazał silne zapalenie trzustki. A
trzustka często bywa przyczyną problemów immunologicznych. Tylko
skąd zapalenie trzustki u psa w świetnej kondycji, dobrze
odżywianego, zadbanego? Dopiero pod koniec wizyty właściciele
przypomnieli sobie, że kilka tygodni wcześniej ich psisko zjadło
0,5 kilograma cukru trzcinowego, który jest dla psów silną
toksyną. Dzisiejsza kontrola wykazała znaczną poprawę parametrów
biochemicznych i morfologicznych krwi. Kolejna kontrola za miesiąc...
Pacjent nr 2: 12-letni beagle.
Przyjechał z powodu zapalenie uszu i skóry na głowie. Skóra
na głowie w zasadzie już się goi, gorzej z uszami, które nie
odpowiadają na podawane leki. Problem z uszami pojawił się 2-3
lata temu, problem skórny jest świeży, zaledwie kilkutygodniowy.
Były kilkakrotnie robione badania krwi, które wykazały wyłącznie
wzrost fosfatazy zasadowej. Co zrobiłam? Oglądnęłam psiaka od
stóp do głów. Zaniepokoił mnie twardy brzuch i przetłuszczona
skóra w miejscach zapalenia. Równolegle z badaniami cytologicznymi
zarządziłam badania krwi, usg i rtg. I co się okazało? W uszach
swierdziłam bakterie, na które rzadko stosowane wcześniej leki
działają (do potwierdzenia bakteriologią), we krwi niedokrwistość,
a w usg i rtg... smutna niespodzianka: ogromny guz, wypałniający
całą lewą stronę brzucha, spychający jelita i pozostałe
narządy... 17 centymetrów guza, który nie dawał żadnych objawów!
Na razie... Do guza w brzucha dołączył niewielki guz w jądrze. I
tym sposobem pacjent dermatologiczny stał się pacjentem
onkologicznym. Dalszy plan: podleczyć uszy i usunąć guzy. Skóra
stała się problemem drugorzędowym.
Umiejętność oceny całego pacjenta
to zasada, którą jeszcze jako studentce wpajał mi mój mąż.
"Macica nie wisi na płocie" powtarzał (i powtarza)
wielokrotnie. Nie ma leczenia jednego narządu. Problem skórny nie
zwalnia nas od omacania brzucha, czy osłuchania pacjenta. Tym się
kierujemy i dzięki temu od czasu do czasu wyłapujemy takie
biologiczne "zmyłki".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz