Leo ma niespełna 5 miesięcy. Do
niedzieli był radosnym, beztroskim kociakiem. W niedzielę rozpoczął
się jego feralny tydzień. Właścicielka zauważyła wymioty i
wybrała się do pobliskiej lecznicy weterynaryjnej. Kociak dostał
leki i kroplówkę. Niestety, poprawy nie było. Wykonane zostało
usg, podobno wszystko było w najlepszym porządku. Kociak jednak
czuł się coraz gorzej – był słaby, nie interesował się
otoczeniem i szybko tracił masę ciała. Do nas trafił z
wystającymi żebrami i kręgosłupem, wyglądający jak zlepek
nieszczęść, a do tego pachniał jak... szambo. Wspólnie z
właścicielami podjęliśmy decyzję: robimy badania, nawadniamy i
operujemy.
Operacja ze względu na zły stan
naszego pacjenta była wykonywana w ryzyku, jednak nie było wyjścia.
Decyzja okazała się słuszna – jelito czcze Leona okazało się
wgłobione, czyli wsunięte w dalszy odcinek jelita i zaklinowane, a
jego spora część była objęta martwicą. Doktor Jacek usunął
purpurowo-czarny fragment i zszył oba końce.
Noc minęła spokojnie. Kociak
początkowo nie reagował na kontrolne badania. Dopiero około 4 nad
ranem po raz pierwszy wykazał objawy buntu przeciwko pomiarowi
temperatury. Następnego dnia dostał pierwszych kilka kropli wody,
którą chętnie wypił. Jutro czeka go pierwszy płynny posiłek.
Jak jelita podejmą pracę, w sobotę wróci do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz