Pacjentka ma, a raczej miała 9 lat i
była niegdyś wesołym i szczęśliwym owczarkiem niemieckim. Około
2 miesięcy temu właściciele zauważyli puchnięcie łap. W
zaprzyjaźnionej lecznicy stwierdzona została anaplazmoza. Niestety,
leczenie nie przyniosło oczekiwanego efektu. Sunia przyjechała do
nas na konsultację.
Już na podstawie wywiadu oporna
anaplazmoza od razu wydała nam się podejrzana. Jakiś czas temu
sunia miała usuniętego guza gruczołu sutkowego. Chirurg zostawił
małe guzki, z jednego sutka stale wydostawała się ropa z krwią.
Nie zostało zrobione badanie histopatologiczne. Sunia czuła się
bardzo dobrze, aż do wakacji... To wtedy pojawiły się dziwne
obrzęki. Sunia nie była w stanie funkcjonować bez silnych leków
przeciwbólowych, które niestety też nie były obojętne. Do
problemów z chodzeniem dołączyły się wymioty i złe
samopoczucie...
Dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam
pacjentkę. Już po jej spojrzeniu widać było, jak bardzo cierpi.
Już się nauczyłam rozpoznawać wzrok psa, który prosi, żeby
ulżyć mu w cierpieniu. Bo dla naszych zwierzaków priorytetem nie
jest długie życie, ale życie bez cierpienia. One nauczyły się
radzić z bólem, ale do pewnej granicy. Po jej przekroczeniu liczy
się tylko brak bólu...
Badania rentgenowskie potwierdziły pierwsze podejrzenie. To nie anaplazma jest przyczyną cierpienia suni, tylko nowotwór. Guzy w płucach, które utrudniały oddychanie i liczne guzy w brzuchu. Do tego sztywne, bolesne wszystkie cztery łapy, na których okostnej pojawiły się paskudne rozrosty, zespół paranowotworowy, osteopatia przerostowa (ang. hypertrophic osteopathy). To była patowa sytuacja. Brak możliwości pomocy. Właściciele usłyszeli to, co w takiej sytuacji mówię: "jedyne, co możemy zrobić, to pozwolić jej odejść"... Sunia odeszła spokojnie, wyglądała, jakby z ulgą zasnęła...
Więcej o osteopatii przerostowej na stronie Przychodni Weterynaryjnej THERIOS >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz