czwartek, 24 lipca 2014

Jajeczne refleksje...

Moje kurki mają się doskonale. Urosły, zmężniały. Dwie w okolicznościach bliżej niewyjaśnionych, ale niewątpliwie tragicznych, zakończyły życie. Pewne podejrzenia są, bo wokół naszego domu szwendają się podejrzane elementy. Ale cóż, świata nie naprawię. Było podejrzenie, że nasze kury postanowiły popełnić masowe samobójstwo. Ciekawe, bo na samobójcze kury i uciekające jajka dobrze zadziałał łańcuch i kłódka na furtce ;)

Jednej kurce przewróciło się w głowie i od miesiąca wysiaduje wszystkie jajka i kilka piłeczek ping-pongowych. Tłumaczę jej, że to nie ma sensu, ale w ogóle nie chce słuchać. Tylko łypie na mnie i pokrzykuje, jak ją z gniazda wyrzucam. Reszta na szczęście rozum ma na swoim miejscu i grzecznie znosi zdrowe jajka.

Właśnie, jajka... Są smaczne, zdrowe, żółte od kukurydzy i czasami jeszcze bardziej prawdziwe dzięki przylepionym piórkom lub hmmm... kupom. Od czasu do czasu trafia się jajo-gigant z podwójnym żółtkiem. Wielkość zdecydowanie odbiega od norm unijnych. Są jajka większe i mniejsze, bardziej okrągłe lub wydłużone, jasne i ciemne. Smakują podobnie, bez względu na kształt i wielkość. I zastanawiam się, po co zostały wymyślone normy unijne dotyczące wielkości jajek? Czym ludzie kierują się kupując jajka? Czy rzeczywiście unijną wielkością, czy kolorowym opakowaniem? Czy potrzebne są te wszystkie kontrole, urządzenia do segregacji jajek i normy? Moje nieunijne jajka przebijają unijne plastiki pod każdym względem. Jedynym słusznym kryterium powinna być świeżość. A sklepowe jajka rzadko bywają świeże ;) Widać to przy obieraniu. Obierając świeże jajko sklepowe skorupka odchodzi pięknie, zostawiając gładką nieskażoną rysami powierzchnię. Jajka od moich kur obierają się fatalnie... Nie działają żadne patenty. Świeżości nie da się oszukać. Jajko 1-2-3 dniowe nie będzie się dobrze obierać. Chyba, że macie jakieś niezawodne patenty? Chętnie posłucham...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz