wtorek, 11 marca 2014

Nieodkrwistość, czy anemia? Krótkie rozważania nad językiem polskim...

Niedokrwistość, czy anemia? Co to jest anemia wie każdy. Ale kto wie, że to wcale nie jest właściwe określenie? Ja wiem, od kilku lat. Wyszkolił mnie okrutny recenzent, wielbiciel poprawnej polszczyzny. Od tego czasu obsesyjnie staram się trzymać polskiego słownictwa, unikając makaronizmów. Ale mój ulubiony recenzent (podejrzewam, że od lat ten sam) nadal mnie katuje. Wykreśliłam z mojego słownika słowo "schorzenie", "terapia", "diagnoza" i wiele innych. Doszło już do tego, że jak czytam w naukowych opracowaniach o różnych "schorzeniach", to zaczynają mnie boleć zęby. Mogą być choroby, przypadłości, ale broń Boże nie "schorzenia". Nie mówiąc o codziennych, nie-weterynaryjnych hasłach, typu "dizajn", czy "dekupaż". Zęby bolą, ale święta nie jestem... Najbiedniejsze są oczywiście nasze dzieci, które buntują się przeciwko językowej tresurze. "Wszyscy tak mówią!" - pokrzykują. "Wy nie jesteście "wszyscy"" - odpowiadam. I ciągle się wściekam, jak dziewczyny idą "na" świetlicę, czy siedzą "na" komputerze.

Poniżej skany części pierwszej artykułu o niedokrwistościach. I dziękuję Recenzentowi Magazynu Weterynaryjnego, który jest najbardziej wymagający ze wszystkich recenzentów, ale też jego pozytywne opinie o naszych wypocinach najbardziej cieszą :))))



p.s. Początki mojej drogi - misji językowej to przyznana na studiach Nagroda Rektora "za piękną polszczyznę" w pracy o gończych polskich, prezentowanej na Sejmiku Studenckich Kół Naukowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz