Weterynarz lubi obserwować – konie,
kury, perliczki, psy, koty. A między tym żywym inwentarzem dzieci.
Ich wzajemne relacje są fascynującą lekturą, której nie zastąpi
literatura. Ale czasem rodzi się pytanie: dlaczego? I wynikające z
niego kolejne: jak to wykorzystać? Na pewne pytania trudno znaleźć
odpowiedzi samemu. Na szczęście są osoby, które pomagają w
usystematyzowaniu pewnych informacji i korygują ewentualne błędy.
W poszukiwaniu rozwiązań wybrałam
się z córką Karoliną w pewną majowa niedzielę w pewne magiczne
miejsce zwane Zaczarowanym Wzgórzem. Karolina jest dość
skomplikowaną istotą, jednak ma jeden cudowny dar – dar
porozumiewania się ze zwierzętami. Nawet u Hajduk, nieufny i
dystansujący się do wszystkiego gończak, znalazł w swoim sercu
najwięcej miejsca właśnie dla Karoli. Kochają ją koty, psy i
konie. Często widzę obrazek, jak dziewczyna i konie szepczą sobie
do ucha jakieś tajemnice. Postanowiłam, że trzeba to jakoś
usystematyzować. Pierwszy kontakt z „naturalsami” to był
myślenicki Hucuł. Wtorkowe spotkania weszły do stałego programu.
A informacja o szkoleniu na Zaczarowanym Wzgórzu z licencjonowaną
trenerką, Kasią Jasińską, zrodziła postanowienie, że nie może
nas tam zabraknąć. Udało się tylko na jeden dzień, ale był to
dzień bardzo pracowity i owocny. Poznałyśmy trzy z siedmiu gier
Pata Parellego – zaprzyjaźnianie, jeża i prowadzenie. Fascynujące
nawiązywanie więzi z koniem. Nauka cierpliwości i panowania nad
własnym ciałem, w drugiej kolejności nad ciałem konia. „Jak
długo to robić?” padło pytanie. „Rekordowy czas to dwa dni”
odpowiadała Kasia. „Jak będziesz mieć świadomość, że masz na
ten element dwa dni, to na pewno uda się szybciej, a jak będziesz
się spieszyć, to i dwa dni mogą nie wystarczyć...”
Taaak, konie się nie spieszą. Nie
myślą o karierze, o zdobywaniu celów. Im zależy na tym, żeby
BYĆ, a nie MIEĆ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz