sobota, 30 kwietnia 2016

Perliczki i kleszcze

Perliczki zamieszkały u nas dokładnie rok temu, jako podarunek od profesora Andrzeja Dubiela. Były trzy: dwie dziewczyny i chłopak. Dwie nakrapiane, jedna czarna. Profesor powiedział, że za rok sprawdzi, czy dochowaliśmy się perliczych piskląt. Niestety, czarna perliczka w niewyjaśnionych okolicznościach zakończyła życie. Żeby profesor za bardzo nie grzmiał, to dokupiłam na targu dwie kurki: czarną i brązową. Sprzedawczyni zarzekała się, że na 200% kurki. Tyle, że brązowa kurka zaczęła wykazywać dużo zachowań samczych. I głos nie ten, i buła na grzbiecie i jakiś taki struś pędziwiatr. Zdarza jej się z rozpędu nie wyhamować przy misce z jedzeniem, przebiega przez stado kur , potem zawraca i podejmuje kolejne próby. W końcu mu się udaje, ale widok jest wyjątkowo pocieszny. Czasami biega wokół mnie w kółko pokrzykując swoje perlicze przekleństwa. Nawet miałam go wymienić na kurkę, ale polubiłam jego matołkowatość i postanowiłam go zostawić.

Perliczki znoszą fantastyczne jajka. Małe, lekko trójkątne, o bardzo twardej skorupie i ogromnym żółtku. To dlatego, że perliczki pochodzą z Afryki i stąd zabezpieczenia przed wyschnięciem i duża trwałość. Smaczne i podobno zdrowe. Zgodnie z zaleceniami profesora postanowiłam po porażkach kurzych spróbować sił w trudniejszych podobno perliczkach. Na razie minął pierwszy tydzień inkubacji, nie omieszkam się pochwalić sukcesem (lub porażką).

Najbardziej znane są perliczki ze swojego przeraźliwego krzyku. Miłośnicy widzą w tym wrzasku same plusy, bo podobno gryzonie i lisy unikają perliczych śpiewów jak ognia. Zobaczymy.


Pewną niespodzianką była znaleziona w internecie informacja, że perliczki są najlepszym naturalnym środkiem przeciwkleszczowym. W tej dziedzinie faktycznie widzę spory postęp, szczególnie jeżeli chodzi o konie. U psów, szczególnie u pudla Boogiego, po raz pierwszy od kilku lat wygraliśmy walkę z kleszczami dzięki nowoczesnym tabletkom. Nawet test na kotach wypadł pozytywnie (mimo braku rejestracji dla tego gatunku). U koni już w zeszłym roku kleszczy było znacznie mniej niż w latach poprzednich. W tym usuwam pojedyncze kleszcze co kilka dni (wcześniej po 20-30 codziennie). Niestety perliczki nie działają na larwy i nimfy. Pewnie potrzeba będzie kilku lat, żeby teren oczyścić. Trzymam kciuki za dalsze perlicze sukcesy!

Więcej o corocznych wizytach w Kocmyrzowie przeczytasz TUTAJ >>>
O skuteczne tabletki przeciwkleszczowe pytaj TUTAJ >>> 


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz