poniedziałek, 4 marca 2013

Szalony piątek...



Miało być spokojnie, bo jeden pacjetnt się wypisał, a Saba... No cóż, Saba miała przyjechać po wyrok... Ponad rok temu trafiła do nas z autoimmunologiczną niedokrwistością, która o mało jej nie zabiła. Wygraliśmy. ale w pewnym momencie zaczęła źle tolerować sterydy. Stwierdziliśmy guz nadnerczy i silną niewydolność wątroby. Przez pół roku o komfort Saby walczyli lekarze w Kalwarii. Ustabilizowali cukrzycę, która się rozwinęła i niewydolność wątroby. Ale dwa tygodnie temu Saba zaczęła się źle czuć. Po raz kolejny sunia przyjechała do nas. Tym razem... z paskudnym ropomaciczem.
Daliśmy właścicielce alternatywę: zabieg w dużym ryzyku lub eutanazja. Właścicielka wybrała zabieg. Zabieg przebiegł pomyślnie. W sobotę Saba sama się podnosiła i nawet merdała ogonem. Kryzys przyszedł następnego dnia i z niedzieli na poniedziałek sunia przeszła za TM :( Saba była wyjątkową pacjentką, cierpliwą i ufną. Tyle razy wychodziła z opresji, że mieliśmy nadzieję, że tym razem też się uda...



Potem była sznaucerka z anaplazmozą na biopsję szpiku i śledziony i młoda owczarzyca na biopsję nerki. Z właścicielami owczarka ponarzekaliśmy na współczesną młodzież. Że roszczeniowa, przemądrzałą i w ogóle jakaś taka inna niż 20 lat temu... Jako nauczyciele mieli sporo do opowiadania.


Dalej Klara z dysplazją łokci i bioder. Dostała dostawowo kwas hialuronowy i we wtorek przyjedzie na pobranie tłuszczu do hodowli komórek macierzystych... 



Do domu pojechały dwie pacjentki, które spędziły u nas ponad tydzień: kocica Marzenka w niewydolnością nerek (zatrucie płynem do chłodnic) i Luka po operacji ropomacicza.


Był jeszcze zabieg usunięcia guzów sutka, jakieś szczepienia i odrobaczania. I na koniec dwóch pacjentów "chłoniakowych". Rex na chemię i Tosia. Tośka dostała od nas dwa lata życia. Jest po chemioterapii ratunkowej,, na którą ładnie zareagowała. Niestety, zaczęła ostatnio kaszleć... Zdjęcie rtg wykazało zajęte guzami płuca. Przegrywamy walkę o Tosię... To takie niesprawiedliwe, żeby wygrać z jednym nowotworem, a przegrać z drugim...







2 komentarze:

  1. No cóż praca w Lecznicy Weterynaryjnej nigdy nie jest monotonna i w chwilę zwykły nudny dzień zmienia się w chaos i nagły bieg. Tutaj zawsze każdy dzień jest inny i każdy dzień przynosi coś czego się nie spodziewaliśmy. Praca lekarza czy też technika jest doznaniem niezwykłym, niemniej nie każdy jest w stanie poradzić sobie z takim napięciem i ogromem obciążenia. Wspaniale, że są ludzie którzy robią to co kochają i dają dzieki temu wiele doorego ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki był piątek, potem nastąpił atak grypy, który ściął z nóg Maję, oraz nasze dzieci, które zresztą chorobę ze szkoły przyniosły. Ja w niedzielę musiałem wygłosić żony wykład na spotkaniu dla lekarzy weterynarii w Gliwicach. Grypa nie była dla mnie jednak łaskawa i musiałem odwołać wizyty poniedziałkowe. W związku z tym wtorek nie był wcale łatwiejszy od piątku ;-) Uff, ale namieszałem!!!

    OdpowiedzUsuń