niedziela, 12 października 2014

O psie Świętego Mikołaja...

Jak myślicie, jakiej rasy psa ma Święty Mikołaj? Oczywiście... gończego polskiego ;) Wspomniany Święty jest naszą rodziną przez psy, a do tego Chrzestnym Ojcem naszej córki Julki. Od wielu lat przyjeżdża 6 grudnia do myślenickiego Przedszkola nr 5  i przy wtórze góralskich przyśpiewek rozdaje przedszkolakom prezenty.

A jak to z wieloma Świętymi bywa, ten też miewa "pod górkę", czyli prawa Murphy'ego obowiązują go w pierwszej kolejności. Nasz Święty jest znawcą i miłośnikiem pięknej polskiej rasy psów myśliwskich, gończego polskiego. Wiele lat czekał na swoje wymarzone szczenięta. I zawsze było... pod górkę. W tym roku postanowił, że Słonka dostaje ostatnia szansę. Szczeniaki muszą się urodzić nawet, jakby świat miał się zawalić. Najpierw zaginęły papiery hodowlane. Potem okres płodny zbiegł się z urlopem. Kilka dni przed porodem eksplodował silnik w samochodzie. A na końcu termin porodu wypadł dokładnie w czasie Chrztu Św. najmłodszej wnuczki Świętego. Ale Święty uparł się, że skoro tak wiele kłód przeskoczył, to co tam, z tą też sobie poradzi. Za szczeniaki współwinę ponoszą Ingardenowie, to teraz niech też się wykażą.

Liczymy szczeniaki...
I tak zaczęła się kolejna nasza "gończa" przygoda. Niby gończe zdradziłam, ale jakoś uwolnić się od nich nie mogę ;) Słonka urodziła w sobotę trzy dorodne szczeniaki, dwa pieski i suczkę. Wiedzieliśmy, że na swoją kolej czeka jeszcze jeden maluch. Ale jak w drogach rodnych pojawiła się zielona wydzielina, trzeba było podjąć szybką decyzję o cesarskim cięciu. W sobotę wieczorem trudno było zorganizować zespół operacyjny. Do operacji doktor Jacek i doktor Maja, ale kto do szczeniaków i "brudnej roboty"? Wykorzystaliśmy młode łapki naszych córek. Obie już nie raz pomagały przy porodach, więc doświadczenie mają. Ostatni szczeniak wyglądał nieszczególnie dobrze: cały zatopiony w zielonej mazi, siny, bez żadnych oznak życia, płuca wręcz zalane śluzem. Ale walkę zawsze należy podjąć. Już po kilku minutach nasz "wymoczek" zaczął piszczeć i domagać się pierwszego jedzenia.

Poród zakończył się pełnym sukcesem: wszystkie szczenięta żywe, dwie dziewczynki i dwóch chłopaków. Już prawie 24 godziny są z nami. Żywotne, wiecznie głodne, a d tego pod opieką troskliwej mamy - Słonki.
A Święty Mikołaj już nie może się doczekać kiedy zobaczy te swoje wymarzone maluchy :)


dr Maja bada Słonke.

Masowanie brzuszka.

Cesarskie cięcie.

Młoda akuszerka :) 

Już po wszystkim... Mama z czwórką szczeniąt odpoczywa.

Ostatnia, uratowana suczka :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz