sobota, 4 stycznia 2014

Historia Gai: czy tym razem też się uda?

Tak wyglądała krew Gai 7 lat temu. Zdjęcie pochodzi z naszego Atlasu.
Gaya to czarna labradorka. Obecnie 11-letnia. Ale pierwszy raz była naszym pacjentem 7 lat temu. Znamiennym, bo rozpoznaliśmy u niej pierwszą w Theriosie babeszjozę. Tzn na początku były trudności, bo nasze lekarki nie miały z babeszjozą doświadczenia, ale moja pasja hematologiczna pozwoliła na szybkie rozpoznanie charakterystycznego pierwotniaka. W końcu czekałam na tę pierwszą "babeszkę" baaaardzo długo ;) "Ślad" po babeszjozie Gai został uwieczniony w naszym multimedialnym Atlasie Hematologicznym.
Mimo fatalnych wyników Gaya szybko się pozbierała i... zniknęła na kilka długich lat.

Prezent - niespodzianka od właścicielki Gai.

Powrót był spektakularny. Gaya, już jako starsza dama, wpadła pod auto i... skręciła kark. Doktor Jacek Ingarden (czyli mój mąż) ustawił szyję, ale pozostałe obrażenia nadal sprawiały trudność. Całkowicie bezwładna przednia łapa, liczne otarcia i potłuczenia. Dodatkowe zdjęcia rtg wykazały zaawansowaną dysplazję i pozrywane więzadła w kolanach. Gaya miała tylko jedną zdrową łapkę... Ale właścicielka nie chciała się poddać. "Wtedy się udało, może tym razem też uratujecie Gai życie?" mówiła. Podjęliśmy walkę. Do stawów biodrowych i kolanowych podane zostało osocze bogatopłytkowe PRP, codziennie opróżnialiśmy pęcherz moczowy, podawaliśmy całą baterię leków. Po tygodniu spędzonym w THERIOSie Gaya zaczęła z pomocą naszych lekarzy i asystentów utrzymywać się na tylnych łapkach. Nawet zaczęła ruszać przednią, do tej pory całkowicie bezwładną łapą. I zakolegowała się z naszym Pedrem. Przez całe życie pogromczyni kotów, u nas przeszła metamorfozę i po raz pierwszy w życiu nie tylko zaakceptowała, ale szczerze się z nim zaprzyjaźniła. 


Na tym etapie sunię wysłaliśmy na rehabilitację do zaprzyjaźnionej lecznicy w Krakowie. Przed nią i jej właścicielką jest jeszcze długa, trudna droga. Ale szanse rosną z każdym dniem, szczególnie, że sunia jest niesamowita i bardzo chętnie współpracuje z ludźmi, jakby czuła, że od tego zależy jej "być albo nie być".

Od właścicielki dostaliśmy piękny wiersz, bardzo dziękujemy!!!


"Mój Jedyny
dobry Boże
Kto tym razem
mi pomoże
Miałam w czwartek
straszną wpadkę
Już nie liczę
na mą łapkę
Gdybym tylko
mogła wstać
Wszystko za to mogę dać
Doktór Jacek
czyni cuda
Może pomóc
Mu się uda
Bardzo tęsknię za mą Panią
Lecz w Klinice
jest jak z Nianią
Wszyscy mnie głaskają czule
By umniejszyć moje bóle
Kiedy ugryzł Gaję kleszcz
Do mej Pani doszła wieść
Że istnieje w Myślenicach
Therios – super to lecznica
W niej diagnozę postawili
I od śmierci wybawili
Los tak znowu pokierował
Że do Therios odholował
I w lekarskich wszystko rękach
Bym nie żyła
dzisiaj w mękach
Może Was nie pocałuje
Zdrową łapką
ściskam czule.

Myślenice, 31 grudnia 2013"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz