poniedziałek, 17 czerwca 2013

Bzyczące co-nieco...

Lubię miód i lubię pszczoły, ale jakoś niekoniecznie w najbliższym sąsiedztwie. Za to pszczoły lubią mnie. Pokazały to szczególnie kilka dni temu, kiedy pojawiły się w postaci byczącej chmury nad naszym ogrodem. Pojawiły się i... zostały w postaci rogatej kuli zawieszonej na drzewie. Sąsiadka, autorytet w dziedzinie pszczelarstwa, do której zadzwoniłam po ratunek, stwierdziła: „pszczoły są jak dzieci...”. Hmmm... cokolwiek to znaczy, bo dzieci są różne i nieprzewidywalne, szczególnie te dojrzewające...


Poszukiwania właściciela roju spełzły na niczym. Pomyślałam, że biedne te pszczoły, których nikt nie chce. Źle im na naszej sośnie nie było, ale w końcu ile mogą tak wisieć? Na szczęście znalazł się litościwy pszczelarz, który przyjechał z ulem pod pachą i zabrał rój do swojej pasieki. Widowisko było przednie. Pszczelarz siedział na drzewie z ulem na rękach, pszczoły łaziły po nim, on od czasu do czasu potrząsał pszczelą rodziną. Kibicował mu niezły tłumek pszczelich ignorantów w postaci naszej całej rodziny i grupy sąsiadów. Pszczoły pojechały do nowego domu, a nam trochę brakuje bzyczenia na sośnie... Teraz czekamy z niecierpliwością na miód od „naszych” pszczół ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz