piątek, 9 sierpnia 2013

Weterynarz na wystawie




A właściwie pięciu weterynarzy plus cztery duże morelowo-czerwone pudle. Nr 1, Ania z Darrą, nr 2 i 3, czyli doktorostwo z okolic Nowego Sącza z Laną i Jaszką oraz nr 4 i 5, czyli my, Ingardenowie, z Boogasem. Połączyły nas skomplikowane koligacje pudlowo-rodzinne, których opisywać nie będę. Można rzec, że jesteśmy (lub będziemy) rodziną przez psy.

Zakopiańska wystawa psów przyniosła Boogiemu  najwyższy rasowy tytuł Best of Breed, czyli Zwycięzcy Rasy oraz kolejne certyfikaty na championa krajowego (CWC) i międzynarodowego (CACIB). Więcej o samej wystawie na blogu Boogaskowo.














***

W niedzielę słońce urządziło prawdziwą patelnię, więc chodzić się nam nie chciało. Ale do sekretariatu wystawy trzeba było się przespacerować. Droga, ku utrapieniu przepoconych dzieci, dłużyła się niemiłosiernie. Bo... weterynarz na wystawie bywa rozpoznawalny. Albo przynajmniej jego pies. "Niech pani patrzy na tego pudla! Takiego samego ma doktor Ingarden z Myślenic!". "Pani doktor, jak się cieszę, że panią widzę! Szykuje się cesarka za dwa tygodnie. Mam nadzieję, że nigdzie nie wyjeżdżacie na urlop?" "Nasza sunia znowu miała puste krycie, co robić?!" "A nasza w końcu zaskoczyła, po tylu próbach..."

Po wystawie pojechaliśmy nad rzekę. A tam państwo z małym, trochę upasionym pinczerkiem opowiadali, jak ich psisko lubi czekoladę... Nie wytrzymałam i postraszyłam ich konsekwencjami. Podobno nie należy zabierać pracy do domu i czas po godzinach poświęcić rodzinie. Tyle, że nie dotyczy to chyba zawodu weterynarza ;)


2 komentarze:

  1. No super pomysł na bloga już dodaję do siebie i liczę, że będzie tu więcej materiału pozdrawiam Maja

    OdpowiedzUsuń
  2. Mając taką pracę jaką jest służba zdrowia ciężko nie zabierać pracy do domu i spotkania towarzyskie. Niestety częstokroć ciężko się powstrzymać słysząc krążace mity i herezje pośród społeczeństwa, żal siedzieć cicho. Inną sprawą jest bezmyślność ludzi, pamiętam jak na wystawie w Ustroniu przyglądając się labradorom na ringu przyszło nam udzielać pomocy podduszonemu psu na ringówce. W takich chwilach dobrze, że lekarze też bywają na wystawach z psami, bo jeden lekarz dyżurny często nie udźwignąłby tego ciężaru.

    OdpowiedzUsuń