Weterynarz lubi nowe wyzwania.
Wydawałoby się, że trudno znaleźć dziedziny, w których nie
maczałam palców. Ale muszę przyznać, że mam od lat poważną
piętę achillesową – kwiatki. Regularnie podejmuję próby
założenia ogródka i hodowania roślin. Najlepiej mi poszło z
cebulą w doniczce – na jej szczęście została zjedzona, zanim
zdążyła zwiędnąć. Chęci są, a ręki do zielonego niestety
brak.
Pomna mojej słabości postanowiłam,
że czas na kolejne podejście do zielonego. Na stronie myślenickiego MOKiSu
znalazłam informację o warsztatach hodowania... lasu w słoiku.
Miało być łatwo, efektownie i bezproblemowo. Do tego wizja
pięknego słoja z kolorową zawartością, który podbije serca
klientów Przychodni Weterynaryjnej THERIOS. Hmmm... kuszący pomysł.
Zapisałam się na warsztaty razem z córkami. Córki początkowo
protestowały, bo w tym wieku myśli się o chłopakach, imprezach, strzelaniu i
wspinaczce, a nie o grzebaniu w ziemi, ale wydawszy z siebie kilka
głębokich westchnień łaskawie się zgodziły na towarzyszenie
nawiedzonej matce.
Warsztaty prowadził
sympatyczny pan Piotr Szewczyk. Na sali czekały na nas rzędy pięciolitrowych
słoików, worki z kamykami i ziemią oraz niezliczona ilość
zielono-kolorowych roślin. Nasza trójeczka pilnie wykonywała
kolejne etapy leśnych prac w miniaturze podsypując, sadząc i
upychając. Na końcu z radością usłyszałam instrukcję dalszej
pielęgnacji mojego lasu: raz w miesiącu wlać dwie łyżki wody. I
od czasu do czasu pogadać ze słoikiem.
Podsumowując: polecam lasy
w słoikach! Na razie, po 24 godzinach, nasze rośliny żyją i nadal
pięknie się prezentują. Efektowne, nadają się na prezent i
ozdobę, a przy tym bardzo proste w produkcji i obsłudze. Będąc w
THERIOSie zapytajcie, jak się mają nasze słoiki i może
zaprzyjaźnicie się z ich mieszkańcami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz