Wszyscy, którzy mieli okazję robić i
potem używać samodzielnie wyprodukowanych mydeł zrozumieją. A ci, którzy jeszcze nie
zaznali satysfakcji umycia się własnoręcznie zrobioną kolorową,
pachnącą kostką, powinni jak najszybciej spróbować. Można
oczywiście kupić taką „hand-made”, w mydlarni lub na stoisku z
eko-wyrobami. Będzie idealna, nawet ładniejsza od własnej,
równiutko pokrojona, bez nalotu, pięknie zapakowana, z pięknie odbitą pieczątką. Tyle, że to ciągle będzie namiastka. Dopóki
nie zrobi się mydła całkiem samemu, będzie brakowało tego
niecierpliwego liczenia dni, czy dreszczyku biegającego po plecach
przed pierwszym użyciem. A jak już mydło powstanie, to szuka się
kolejnych pomysłów, żeby jak najszybciej zabrać się za kolejne
domowe mydło. A potem poszukiwania delikwentów do obdarowania, bo w
końcu po co nam tyle tego mydła? Zapas na kilka lat, nawet, jak będzie używane przez klientów w THERIOSowej łazience.

Na warsztatach zrobiłyśmy 5 mydeł:
- Mydło nagietkowe z masłem shea, płatkami nagietka i płatkami owsianymi
- Mydło borowinowo-sosnowe o cudownym leśnym zapachu powstałym z mieszaniny olejku sosnowego, jodłowego i pichtowego
- Kolorowe mydło z masłem kakaowym i olejem rycynowym, z dodatkiem naturalnych barwników
- Mydło lawendowe dwukolorowe (fioletowo-białe), z nawilżającym mleczanem sodu
- Pielęgnujące mydło potasowe – przypominające z wyglądu konfiturę morelową, po myciu pozostawiające skórę miękką i natłuszczoną.
W sumie do domu przywiozłyśmy prawie
5 kg mydła zapakowanego w oryginalne formy oraz słoiki. Za kilka
tygodni pierwsze testy! A w międzyczasie pojawiło się kolejne
zapotrzebowanie – tym razem na mydło do golenia w kostce dla męża
;)
Więcej o mydłach Kasi na jej BLOGU >>>
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMaju, dziękuję Wam za warsztaty. I za ten blog. Zaczytałam się, jutro w wolnych chwilach będę kontynuować :-)
OdpowiedzUsuń