Stado lęgowe wg wzorca przemysłowego. Kurczęta rosną szybko i już w wieku 2 miesięcy mogą osiągnąć masę 4 kg.
Wyobraziłam sobie monstrualnego kurczaka napakowanego mięśniami jak sterydożerca, który łypie na mnie groźnie spod otłuszczonych powiek. Brrrr... A na dodatek nieopatrznie pochwaliłam się Romkowi – znajomemu z Wąwolnicy, że podjęłam nowe wyzwanie. O tak, widziałem takie kury - powiedział. Na początku to jeszcze trochę chodzą, ale potem to nawet na krok nie ruszają się od karmidła. I tylko jedzą i... [sami wiecie co...].
Po 3 tygodniach inkubacji nadszedł
czas klucia. Ale białe potwory nie spieszyły się z przyjściem na
świat. Nawet jajka nie podskakiwały nerwowo jak przy
zielononóżkach, a dzióbki przebiły się przez skorupę i zamarły
na kilkanaście godzin. Pomagać, czy nie pomagać? Rozmyślałam.
Zdecydowałam, że dam moim brojlerkom szansę na samodzielne
powitanie świata. Dobra decyzja! Klucie trwało prawie 2 dni, ale
cała 20-tka przyszła na świat „drogami natury”. Skorupki
pękały niespiesznie i nie było łatwe uwiecznienie obiektywem
narodzin. W końcu udało się uwiecznić kilka kluczowych (lub może
lepiej kluciowych) momentów, sami zobaczcie :)
Po kilku dniach prognozy Romka i
sprzedawcy jajek zaczęły się sprawdzać. Pisklaki co kilka godzin
stają się większe! Stadko w odchowalniku okupuje okolice karmnika,
ignorując zakamarki. Niektóre nawet ze złością atakują nasze
ręce, jak próbujemy zmusić je do większej aktywności. Tym
najbardziej zadziornym opowiadam o ruszcie, który je w niedalekiej
przyszłości czeka...
Brojlery jak wiecie hodowane są dla
smacznego mięsa. Niektórzy znajomi kręcą z niedowierzaniem
głowami: jak to, zjadać coś, co się samodzielnie wyhodowało???
Toż to barbarzyństwo! Spieszę z wyjaśnieniem. Otóż większość
z nas je mięso. Niestety, nie wszyscy mają świadomość, w jakich
warunkach są chowane zwierzaki na dużych fermach. Do tego dochodzi
nafaszerowane chemią jedzenie. Przy stadku dzieci, które tak jak i
my są mięsożerne, stanęłam przed wyborem: hodować i zabijać,
czy kupować gotowe piersi, udka i wątróbki? Wybrałam naturę.
Przez całe swoje niedługie życie moje kury i perliczki żyją
sobie szczęśliwie. W pewnym momencie przychodzi moment krytyczny.
Decyzja o wydaniu wyroku na pierwsze kogutki była bardzo trudna. Ale
jak nabuzowane hormonami chłopaki zaczęły atakować moje osobiste
dzieci, to wyrok zapadł w ciągu jednego dnia. I w ten sposób już
od roku delektujemy się regularnie pozyskiwanym z własnej hodowli
ekologicznym mięsem drobiowym. Za 2-3 miesiące podzielę się
wrażeniami z moich doświadczeń z brojlerami. Krwistych opisów nie
będzie, ale przetestuję najwyborniejsze przepisy i podzielę się
z czytelnikami bloga!
O różnicy między chowem naturalnym i przemysłowym czytaj TUTAJ>>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz