Weterynarz po godzinach nie tylko jeździ konno, maluje beczki, zajmuje się dziećmi, fotografuje i pisze artykuły. Czasami też słucha muzyki. Na koncertach rzadko bywa, niestety. Ale czasem zostaje za uszy wyciągnięty na jakieś wydarzenie kulturalne. I wraca oczarowany... Tak było z Panem Tadeuszem i Żydem z Wesela w Teatrze Starym (dzięki panu Zbyszkowi). Tak było z koncertami Jarka Śmietany (dzięki samemu Mistrzowi). Byliśmy, wróciliśmy oczarowani. Bo płyta, nawet nie wiem jak genialna, nie odda tego, co koncert. W planach był mini-koncert Pana Jarka u nas, w Theriosie, ale żadna z imprez nie była wystarczająco godna Mistrza. Została pamięć i kilka płyt z dedykacją. Pamięć nie tylko o Wielkim Jazzmanie, ale o Człowieku. Uśmiechniętym, czasem przejętym, czasem też przerażonym. Oddanym Rodzinie i troszkę... niezdyscyplinowanym ;) Kiedyś z przerażeniem odkryliśmy, jak po cichu dokarmia swoją sunię... kotletem schabowym. Przepraszający uśmiech musiał nam wystarczyć... Z jednej strony Geniusz, z drugiej Człowiek... Takim go będziemy pamiętać i ciągle ożywiać wspomnieniami...
http://longplay.blox.pl/resource/farewell.jpg |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz