Od kilku lat na całym świecie nastała
moda na powrót do natury. Mieszkańcom Ziemi znudziły się
chemiczne eksperymenty koncernów farmaceutycznych i producentów
żywności i postanowili wrócić do korzeni. Jednym z rozwijających
się ostatnio kierunków jest ziołolecznictwo. Zresztą zioła to
nie tylko leczenie, ale też świetny dodatek żywieniowy, czy
składnik naturalnych kosmetyków. W moim ogródku od kilku lat
zagościły zioła, którymi raczę swoją rodzinę i zwierzyniec. A
im więcej pomysłów, tym większy niedosyt. I pewnego dnia wpadła
mi w ręce informacja o kursach zielarskich organizowanych w opactwie
tynieckim. To jest to! - pomyślałam i wysłałam zgłoszenie.
Pierwsza część kursu dotyczyła
agrotechniki, czyli metod uprawy ziół. Prowadząca warsztaty pani
profesor Elżbieta Pisulewska przedstawiła nam zasady prowadzenia
upraw dużych i małych. Poznaliśmy tajemnice lawendy i mięty, a
także kozłka lekarskiego i czosnków. Żeńska część grupy miała
okazję wykonać twarzowe maseczki zapewniające wieczną młodość
umęczonej skórze, m.in. z mojego ulubionego jarmużu. Zwiedziliśmy
też ogródek ziołowy pełen roślin teoretycznie niby znanych, ale
w praktyce zadziwiających.
Dodatkową atrakcją było zwiedzanie
Opactwa z przewodnikiem, sympatycznym Bratem Karolem, który dzień
później, w niedzielę, na Mszy Świętej, podjął trudną próbę
nauczenia wiernych fragmentu psalmu. Brat wykazał się dużą
cierpliwością i... poczuciem humoru, bo niestety nie trafił na
pojętnych uczniów ;)
Strona Opactwa Benedyktynów w Tyńcu
TUTAJ >>>
Informacje o warsztatach „Tajemnice
ziół” TUTAJ >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz