Weterynaryjna córka ostatnio
stwierdziła: Mamo, czy ty, jak widzisz na ulicy psa, to musisz do
niego gadać? Zastanowiłam się przez chwilę. No tak... to nie jest
normalne. Zaczepianie psów i ich właścicieli znacznie
ograniczyłam, ale nadal mi się to zdarza. A w związku z ostatnią
pasją strzelecką widuję zdziwione spojrzenia ludzi, jak widzą
starszą panią ubraną w mundur, która w przerwie między
elementami musztry, czy jakiegoś szkolenia zagaduje: Ooo, jaki fajny
foksik, w jakim jest wieku? Czy zachowuje się jak PRAWDZIWY foks? Bo
ja mam takiego pacjenta, też foksterietr, ma 14 lat i do tej pory
nie wydoroślał... Taki mniej-więcej dialog prowadziłam ostatnio
pod Pomnikiem Cichociemnych w Warszawie, przed postawieniem
posterunku honorowego przez Strzelców Rzeczypospolitej i złożeniem
znicza. Córka wywróciła oczami i skomentowała moje zaczepki.
Będąc z kolei z dzieciakami na
wakacyjnym obozie wojskowym w garnizonie w Bolesławcu przez moje
życie przewinęły się dwa psy: jedna owczarzyca (niestety nie
pamiętam imienia...) należąca do Komendanta Jednostki
Poszukiwawczo-Ratowniczej „Baryt”, która zawojowała serca wielu
uczestników szkolenia strzeleckiego.
Druga to sunia o militarnym
imieniu Beryl, mała sznaucerka, która przeszła ze Strzelcami całe
szkolenie, niejednokrotnie dając się wszystkim we znaki. Beryl, jak
to mały psiak, miała zwyczaj straszenia swoimi zębiskami, więc
dużej sympatii nie zdobyła, jednak na pewno pozostanie na długo w
pamięci obozowiczów. Została nawet uwieczniona w jednej z
piosenek, którymi młodzież umilała sobie sobie codzienną poranną
3-kilometrową zaprawę. Niestety, ze względu na niezbyt cenzuralne
słownictwo nie przytoczę słów piosenki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz