sobota, 10 października 2015

Z życia THERIOSa...

Telegraficznie, bo pisane (wyjątkowo!) męską ręką ;) 

Śródoperacyjnie... Widoczne duże naczynie krwionośne. 
"11-letni westik - kilka miesięcy temu doszło do powiększenia podżuchwowego węzła chłonnego, od niedawna pojawienie się i szybki wzrost guza po stronie przeciwnej. Skierowany do Przychodni WeterynaryjnejTHERIOS z podejrzeniem chłoniaka. Biopsja cienkoigłowa wykluczyła chłoniaka, padło podejrzenie nowotworu nabłonkowego. Ze względu na fatalne samopoczucie pacjenta, problemy z oddychaniem i praktycznie brak snu od kilku dni, zadecydowaliśmy o interwencji chirurgicznej. Było ciężko, bo jeden z guzów był otoczony dużymi naczyniami, ale daliśmy radę się ;). Zdjęcie podczas zabiegu i na kontroli, kilka dni później. HP wykazało raka o dużym stopniu złośliwości. Jak tylko rana się wygoi wchodzimy z chemioterapią.

Na wizycie kontrolnej kilka dni później...
Drugi pacjent to 11-letnia bokserka, przywieziona w bardzo złym stanie. Suczka straciła władzę w kończynach miednicznych i miała silną niedokrwistość. Lekarz prowadzący rozłożył ręce i wysłał pacjentkę „na sygnale” do Therios'a. Pozapadane żyły uniemożliwiły założenie wenflonu. Płyny zostały podane doszpikowo. Jest to rzadko wykorzystywana, ale bardzo dobra metoda podawania płynów u pacjentów wstrząsowych.

Przyczyną tak złego stanu zdrowia był rozsiany nieoperacyjny nowotwór zajmujący prawie całą jamę brzuszną. W takich sytuacjach nie walczymy, tylko namawiamy na eutanazję..." 

Nawadnianie doszpikowe

poniedziałek, 5 października 2015

Kto jest sową? Czyli weterynarz na szkoleniu marketingowym...

4 października 2015 zostaliśmy zaproszeni przez firmę Zoetis na konferencję marketingową. Bo leczenie pacjenta to jedno, a umiejętność komunikacji z właścicielem to zupełnie co innego. Jak rozmawiać z klientami, żeby dowiedzieć się tego, co nas interesuje i jak przekazać to, co mamy do powiedzenia? Przy okazji tematu przypomniała mi się pewna scenka.

Do THERIOSa wchodzi małżeństwo z psem.
- Pani doktor, nasz psiak chyba się zatruł...
- Czy ma biegunkę? - pytam. I słyszę w tej samej chwili dwie odpowiedzi:
- Tak! - mówi z przekonaniem pani.
- Nie! - kręci głową pan.

Tak to właśnie z komunikacją jest. Nasi pacjenci niestety nie mówią i weterynarz musi oprzeć się na opinii właściciela i wnikliwej obserwacji. Co robić? Na szkoleniu było o tym sporo. Był też ulubiony element prawdziwych "coacherów" (jedno z tych mało polskich określeń, których nie znoszę, ale używam tutaj, żeby podkreślić swoją niechęć ;)) - TEST OSOBOWOŚCI. Otóż oboje z mężem zostaliśmy... sowami. Drzemie w nas też trochę lisa i odrobina żółwia, ale dominuje zdecydowanie sowa.

Czytelnicy pewnie się zastanawiają, co z tego wynika? Według autorów testu sowa = współpraca. Tyle ogólnie, gorzej w szczegółach. W szczegółach sowa jest upierdliwa do granic możliwości, a do tego uwielbia schematy. Szuka, drąży, analizuje i... kocha tabelki. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, jak lubię wszystko planować i wbijać w ramki. Mój słynny segregator z papugą pełen różnych schematów postępowania, czy kartoteki wszystkich zakupów z regularną analizą cen i sprzedaży. A remanent to już sam miód na zbolałą duszę. Klienci, właściciele pacjentów onkologicznych, również dostają tabelki i plan na przyszłość rozpisany w podpunktach. Opcja A, B, a czasem też C. I rozmowa o tym, co możemy zyskać przy stosowaniu pewnych leków u danego psa / kota i z jakim się to wiąże kosztem (przede wszystkim zdrowotnym, ale również finansowym). 

Sowa to podobno bardzo trudna osobowość, a dwie sowy pod jednym dachem to prawdziwe wyzwanie ;) Na szczęście jakoś dajemy radę. Dyskusje są zawsze burzliwe, ale zawsze twórcze ;)


Dziękujemy firmie Zoetis za spotkanie i czekamy na kolejne :)