wtorek, 26 lutego 2013

Przemiana Boogasa

Boogas od poł roku nie widział nożyczek (poza kosmetycznym wygoleniem pychola, pupy i łap). Ostatnio bardziej przypominał yeti niż psa. Pierwsze promienie wiosennego słońca przypomniały mi, że wiosenne porządki czas zacząć. Najlepiej od... pudla.

Na dole Boogie przed i po. Boogasa rzeźbiła Ania Kułyk, lekarz weterynarii i hodowca. Więcej o jej pudliszonach na stronie hodowli Omne Trinum Perfectum.


sobota, 23 lutego 2013

Sikorki


Sikorki pojawiły się jak zwykle na przełomie października i listopada. Pierwsza przyleciała para bogatek. Jednak po kilku dniach zniknęły... Znalazłam je ułożone obok siebie nóżkami do góry pod srebrnym świerkiem, na cmentarzysku naszego kota Rubina.
Kolejne sikorki już były ostrożniejsze, a może Rubin czując zbliżającą się zimę z drapieżnika - mordercy stał się domatorem - kanapowcem? Nie wiadomo. Ważne, że wokół naszego domu zaroiło się od bogatek i modraszek. Urządzały sobie gonitwy przed oknami i wokół stajni. Od czasu do czasu jakaś nie wyhamowała i zaliczała spotkanie z oknem w jadalni. Na szczęście ofiar nie było. Jak przyszły mrozy sikorki gdzieś się pochowały. Postanowiłam je wywabić z zimowych kryjówek. Przygotowaliśmy z Buniem eko-karmniki.
Wzięłam:

  • pudełko po Danonce i plastikową butelkę 
  • resztkę stopnionego smalcu (po smażeniu pączków) 
  • garść owsa 
  • po pół garści śruty pszennej, śruty kukurydzianej i słonecznika. 
Wszystko razem wymieszałam. Przez obciętą butelkę i pudełko po Danonce przewlekłam knot ze sznurka, napchałam do środka zlepione tłuszczem ziarna i powiesiłam za oknem na jednym ze świerków.


Pierwszego dnia patrzę i nic... Drugiego też nic... Dopiero trzeciego dnia sikorki odkryły nowa stołówkę i teraz trzy razy dziennie urządzają nam prawdziwe sikorkowe widowisko :-)

poniedziałek, 18 lutego 2013

James Herriot - wielki powrót

Kultowa lektura wszystkich adeptów weterynarii i nie tylko... Będąc młodą studentką "wchłonęłam" całą serię jednym tchem. Po kilkunastu latach... Nie, to już prawie po dwudziestu! W trakcie porządków w biblioteczce trafiłam na pierwszy tom pt "Jeśli tylko potrafiłyby mówić". Przeczytaliśmy rodzinnie na głos. Przy mistrzowskim opisie odbierania ciężkiego porodu u krowy, rozpoczynającym przygody świeżo upieczonego weterynarza, moje dzieci aż piszczały z radości :-)

Potem na allegro wyszukałam wersję oryginalną  i teraz czytam sobie do poduszki ;)

piątek, 15 lutego 2013

Gorycz porażki, czyli dwa pożegnania...



Odeszło dwóch naszych pacjentów, Astra i Kubuś. Niby taka jest kolej rzeczy, że czasem się przegrywa, ale zawsze to boli... Astra trafiła do nas jako pacjent z boreliozą, a gorączką ponad 40oC, której nie dawało się opanować. Boreliozę wykluczyliśmy. Były za to mocno podejrzane migdałki, niestety pierwsze podejrzenie padło na nowotwór. Jacek zrobił zabieg, ale poprawy nie było. Astra została uśpiona. Sekcja wykazała zmiany nowotoworowe w worku osierdziowym. Przerzuty? Najprawdopodobniej...  


Drugi pacjent to 14-letni Kubuś. Pyskaty, ale pozwalał sobie pomagać. Niby wygraliśmy walkę z chłoniakiem. Dostał od nas 7 miesięcy, mimo wieku i długiej historii onkologicznej. W końcu nie wytrzymały nerki. Sukces, czy porażka? Jakby nie chemioterapia, to nie żyłby od pół roku. Na "starcie" miał torbiel w nerce, wiedzieliśmy, że nerki są słabe. Ale odpowiedź na chemię była tak dobra i tak dobrze znosił leczenie, że uwierzylismy, że będzie żył wiecznie... 


niedziela, 10 lutego 2013

"Ja jestem Żyd z Wesela", czyli trochę kultury po godzinach...

W końcu się udało. Zapakowaliśmy prawie całą rodzinę do samochodu i wybraliśmy się do Teatru Starego. To wszystko dzięki Panu Zbyszkowi, któremu udało się nas zmobilizować. Nawet bilety dostarczył nam do Theriosa ;-) Wcześniej podobnie było z Panem Tadeuszem. Jak powiedziałam, że mamy w planie rodzinne czytanie na głos Pana Tadeusza, to zamachał rękami i stwierdził, że najlepiej klasykę poznawać w teatrze. Wtedy pojechała mocno okrojona część rodziny. Tym razem został w domu Błażej, który... nie zmieścił się do auta. Pojechał nawet Mikołaj, stając się prawdopodobnie najmłodszym widzem Teatru Starego. Wszedł wprawdzie na gapę, ale nikt nie protestował ;-)
Spektakl cudowny. Trochę śmieszny, bardziej smutny... Polecam! Doskonała gra aktorów, wspaniale oddana atmosfera: http://www.stary.pl/pl/spektakl/id/18 

środa, 6 lutego 2013

Pudel po godzinach cz. 1... Dlaczego akurat pudel? 

Dlaczego pudel? Najpierw były gończe: ukochana Hajstra i Hajda, potem Rea i Hajduk. Został Hajduk o wdzięcznym psim nazwisku "Hulaj Dusza". Ale czasami trzeba coś w życiu zmienić. Dzieci i męża na razie nie  zmieniam, praca też mi się podoba. Padło na gończe. Szukanie rasy nie trwało długo. Pewnego dnia w THERIOSie pojawiła się nasza koleżanka po fachu, Ania, ze swoją pudlicą Zinką. Wystarczyło jedno spojrzenie Zinki i już wiedziałam: moim następnym psem będzie pudel królewski. W oczekiwaniu na wyśnionego szczeniaka stałam się specjalistką od dużych pudli. Nie dość, że się nie zniechęciłam, to jeszcze każdy przeczytany artykuł, każda książka utwierdzały mnie w moim wyborze. Jedno tylko nie dawało mi spokoju: niemożliwe, żeby istniał pies aż tak idealny i aż tak wszechstronny. 


I w końcu pojawił się na świecie Boogas, czyli Boogie Omne Trinum  Perfectum. Jest dokładnie taki, jaki miał być. W szybkim czasie rozkochał w sobie całą rodzinę, łącznie z moim mężem (!). Ostatnio uwieczniłam go na kartce (zdjęcie powyżej). Dzieci trochę się dziwiły dlaczego zielony, ale mam nadmier zielonych pasków, stąd wybór ;-) 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Blogowanie czas zacząć :-)

To mój blogowy debiut. Po długich planach nadszedł czas na realizację.
O czym będzie ten blog? O wszystkim . Będzie o pracy, bo praca weterynarza wypełnia prawie całe życie. O pacjentach rozmawia się przy śniadaniu, obiedzie i kolacji. Z mężem - weterynarzem rozmawia się o pacjentach przed zaśnięciem i często też pacjenci nie opuszczają nas nawet we śnie... Zdarzało mi się obudzić w środku nocy, bo przyszedł mi do głowy pomysł, rozwiązanie, rozpoznanie...
Ale będzie też o reszcie życia, bo weterynarze miewają również rodziny i pasje... Weterynaryjne życie jest zwykle bogate i urozmaicone. Brakuje tylko... czasu....
Zapraszam!